…szałas na pewnej tatrzańskiej polanie. To było już dawno, 35 lat minęło z okładem – niektórzy nawet tyle jeszcze nie żyją.
Ale tak, tamten szałas.
Nie ojciec i matka. Nie szkoła, nie liceum, nie uczelnia. Nie podwórko. Próbowali wychowywać, ale z miernym rezultatem. Babci najlepiej wychodziło podczas wakacji. A potem Babcia odeszła.
W szałasie wszystko było proste, zakazy i nakazy – naturalne. A jednocześnie wszystko było wesołe i piękne.
Tam poznałam ludzi najbardziej wartościowych. Ani przedtem, ani potem znajomości nie były tak trwałe. I trwają nadal.