Fatalnie się dziś czuję. Od rana charczę, ale to nie chrypka czy grypka, tylko ta astma oskrzelowa, męcząca jak wszyscy diabli.
Temperatura mi podskoczyła o jakieś dwa stopnie. Czyli gdybym normalnie miała 36,6°C, to już bym przekroczyła 38°. A że zwykle mam ok. 35,7°, to teraz mam 37,4°C.
Główka pęka.
Zawsze mówiłam, że mam 159 lat i nigdy nie umrę — chyba że na katar.
W szerokim tego słowa znaczeniu.
Oj-tam. Ty też umrzesz. Na coś trzeba. Nie histeryzuję, tylko się powoli przygotowuję. Może jeszcze 20 lat pożyję, a może dni 20.
Trzeba się pośpieszyć z tym wszystkim, co pozaczynałam.
Jeżeli nie dokończyć zupełnie, to zostawić w stanie pozwalającym na kontynuację.
Od kilkunastu godzin popijam syrop sosnowy. Hop zrobił go niezły zapas. Słodkie toto niemożebnie, ale cóż – syrop.
79 x